21.06.2011

To be, or not to be: that is the question



Zauważyłam, że od jakiegoś czasu systematycznie co kilka tygodni mam kłopoty ze snem. Wiąże się to najczęściej z jakąś deprechą połączoną z poszukiwaniem pracy i studiami.
Chwilami moje życie przypomina mi "dzień świra"
Ręka do góry, kto po studiach filologicznych ma lepiej. A praca? Jak było, tak nie ma. To znaczy jest umowa o dzieło (przynajmniej nie zwariowałam i mam książek pod dostatkiem). Ale tak to lipa kompletna. Pracę dostają ludzie, których nie podejrzewałabym o posiadanie mózgu, a ludzie "enteligentni" muszą się męczyć. Bo czy mając już prawie dwa dyplomy (z kierunków skrajnie różnych: fil. rosyjska i zarządzanie psychologia w biznesie) ma sens praca w MC albo na kasie w "markecie dla biedoty"? Gdyby najniższą krajową dawali to ok. Ale mili potencjalni pracodawcy oferują:
a) umowę o dzieło
b) umowę o pracę
c) bezpłatne trzymiesięczne praktyki po których (dla najlepszych) oferują opinię.
Płakać czy się śmiać? Bo nie jestem już pewna.
a i b beznadziejna opcja bo nawet najniższej krajowej się nie dostanie (oferta przykładowa 6 zł (ok 100 godz/msc) brak ubezpieczenia, nie liczy się do lat pracy itd.
opcja c? nie dla idiotów. Po trzech miesiącach wezmą nowego naiwnego i firma będzie się kręcić.
i gdzie tu jest sprawiedliwość jakakolwiek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie coś więcej niż "dopisuję do listy". Chciałabym poznać Twoje zdanie.
Zanim skomentujesz zapoznaj się proszę z ZASADAMI panującymi na blogu